Beata Pawlikowska, znana podróżniczka i autorka, doskonale oddaje to podejście pisząc o swoim kursie:
„Wymyśliłam tę metodę w połowie szkoły średniej. Chciałam się nauczyć angielskiego, ale wszystkie kursy zalecały wykuwanie gramatyki i uczenia się na pamięć niekończących kolumn odmian słówek nieregularnych. Miałam dość po kilku lekcjach. Ale nigdy nie miałam dość nauki. Postanowiłam więc zrobić to po swojemu.
Odrzuciłam to, co w praktyce nie było mi do niczego potrzebne, czyli opisy teoretycznego zastosowania różnych reguł. Co z tego, że wiedziałam jak się nazywa i do czego służy czas Present Perfect, skoro w praktyce nie byłam w stanie z niego skorzystać?
Kiedy miałam coś powiedzieć po angielsku, otwierałam usta i gorączkowo szukałam w pamięci który czas będzie tu pasował, jak się go tworzy, jakie są wyjątki, a w głowie wyświetlał mi się spis różnych form czasowników, które wykułam na pamięć. Ale co z tego, że je wykułam, skoro nie umiałam ich zastosować w praktyce?
Bałam się cokolwiek powiedzieć, żeby nie popełnić błędu, bo tak mnie nauczono. Że trzeba zawsze mówić ściśle gramatycznie i pamiętać formułki. I rzeczywiście, to właśnie zapamiętałam. Formułki i konstrukcje. Umiałam rozwiązywać pisemne ćwiczenia, ale nie umiałam mówić!
To właśnie postanowiłam zmienić.”
Ta refleksja pokazuje, że nauka języka powinna być procesem praktycznym i dostosowanym do rzeczywistych potrzeb. Zamiast przeładowywać się regułami i gramatyką, lepiej skupić się na małych krokach i codziennym używaniu języka.